Allena Carra

Nałogowe palenie zabija. Wie o tym każdy, a już tym bardziej każdy nałogowiec. Palacze są wśród nas, są tacy jak my. Tylko co jakiś czas mają nieco więcej przerwy i nieco mniej zdrowe ciało. Dlatego wiele osób namawia ich do zerwania z nałogiem. Historia pewnego mężczyzny pokazuje, że czasem niewielka rzecz może sprawić, że życie odmienia się o sto osiemdziesiąt stopni i nic nie jest już takie, jak przedtem.

Zamiast wstępu

Bohaterem jest Jan, który nazwiska podać nie chce. Jest uważny i czujny, gdy rozmawiamy. Jest byłym palaczem. Czy to widać? – takie pytanie mi zadaje. Nie, chyba nie widać. No więc kiedyś było widać i czuć. Dziś z resztą żona też czuje i widzi. I oczy jej się śmieją.

Palenie zabija

Zaczął w szkole. Często się przeprowadzał, wiadomo. Kumple, nowe towarzystwo, jakoś trzeba się wkupić. Nigdy nie pił zbyt wiele, więc palił. Zawsze coś. Tak było, gdy poznawał żonę. Na chwilę przestał, gdy była w ciąży i gdy urodziła mu się córka. Ale za chwilę zaczął znów. Śmieje się, że wtedy nie przestał, tylko wyszedł na przerwę.

Prośby i błagania

Przez lata zarówno córka, jak i żona męczyły Jana, by rzucił palenie. Nie chciał, nie mógł, bał się. Odmawiał, denerwował się i… szedł zapalić. Właściwie w każdym trudnym momencie szedł zapalić. Banalny pomysł modlitwy w Ziemi Świętej za jego duszę i ciało miał przynieść ukojenie. Ale tak się nie stało. Kto sam nie chce rzucić, ten nie rzuci. Wszystko jest w nas.

Książka

Któregoś razu trafił na książkę Allena Carra. Kosztowała gorsze na jakimś kiermaszu, gdyż była mocno zniszczona. Wziął. Przeczytał. Rzucił. Bez banałów, bez kazań, bez – jak to określa – „tych tam głupot, wiadomo”. Po prostu. Proste zasady metody Easyway pokazały mu, że to nie palenie daje ukojenie, a jego brak. Dziś przyznaje, że silna wola nie była mu potrzebna. Ale to nie książka zmieniła jego życie. Sam to zrobił. Ona mu jednak pomogła. Tobie też może…