Ustawa antyterrorystyczna budzi w ostatnim czasie sporo kontrowersji, a to głównie za sprawą możliwości blokowania stron internetowych bez wcześniejszej zgody od sądu. Fundacja Panoptykon zaczęła już nawet zbierać podpisy pod petycją o odrzucenie tych zmian w prawie, które są proponowane. Projekt ustawy został ujawniony jakiś czas temu i od razu stał się tematem wielu sporów oraz dyskusji.

Ustawa przewiduje, że szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego za pisemną zgodą Prokuratora Generalnego, będzie mógł „zarządzić zablokowanie albo zażądać od administratora systemu teleinformatycznego zablokowanie dostępności określonych danych teleinformatycznych”. Oznacza to w praktyce tyle, że będzie można wyłączać strony oraz całe serwisy internetowe. Pomysłodawcy ustawy tłumaczą się, że została ona opracowana w celu przeciwdziałania ewentualnej działalności organizacji terrorystycznych, która w ostatnim czasie jest widocznie wzmożona.

Wszystko byłoby w miarę dobrze, gdyby nie fakt, iż pierwotne zablokowanie danej witryny może odbyć się bez zgody sądu. ABW ma oczywiście obowiązek wystąpić o taką zgodę i jeżeli nie otrzyma jej w ciągu 5 dni lub sąd odrzuci wniosek, to powinna zostać natychmiastowo odblokowana. Biorąc pod uwagę kaliber niektórych serwisów, to zablokowanie ich na kilka dni może oznaczać straty liczone w tysiącach złotych.

Sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana i w ustawie jest wiele niewiadomych. Jak polski rząd chce zmusić jakiegoś zagranicznego właściciela do zablokowania swoich treści? Kasyna internetowe są obecnie bardzo popularne w sieci. Jeżeli rząd będzie chciał zablokować dostęp obywatelom do takich stron, to jak podejdzie do sprawy? Nie do końca zdefiniowane jest również zagrożenie terrorystyczne, gdyż w obecnej formie można je podpiąć pod bardzo wiele różnych rzeczy i szkodzić społeczeństwu. Jest to ograniczanie praw i wolności w czystej postaci, na co większość Polaków pokazuje swój sprzeciw. Polityczny poker czas zacząć, tylko kto będzie w nim zwycięzcą?